Jonathan Wilson pisze regularnie na temat wschodnioeuropejskiego futbolu i taktyki piłarskiej. Jest autorem pięciu książek, m. in. "Odwrócona piramida. Historia taktyki piłarskiej", książki nagrodzonej jako Najlepsza Książka Piłkarska 2009 roku w Anglii. Jego ostatnią ksiązką jest "Nobody ever says thank you", biografii Briana Clougha. jest również założycielem i redaktorem naczelnym The Blizzard, kwartalnika piłkarskiego dla czołowych dziennikarzy sportowych.
Argentyna to stosunkowo młody kraj. Jej historia jest dość brutalna, ale też znajdują się w niej miejsca na radosne chwile. Najczęściej tę radość Argentyńczykom przynosiła piłka nożna. Książka „Aniołowie o brudnych twarzach” to głównie piłkarska historia Argentyny, ale jest ona bardzo ściśle powiązana z tym, co działo się w państwie.
Jonathan Wilson spędził wiele lat w tym kraju Ameryki Południowej, odbył wiele rozmów i przedstawił jak narodził się futbol w tej części świata. I jak ważnym narzędziem stał się dla rządzących.
Pewnie niewielu z Was wie, ale poza kibicowaniem naszym mam jeszcze kilka innych nacji, którym kibicuje na arenach międzynarodowych. Jedną z nich jest Argentyna, która mnie bardziej oczarowała na przełomie XX w. i XXI w. Szczególnie podobał mi się szalejący w ataku Gabriel Batistuta. Był to też okres, w którym mało kto wierzył, że może z tej ziemi objawić się jeszcze jeden piłkarz na poziomie Diego Maradony.
Osobiście bardziej byłem ciekawy dawnych czasów, których nie widziałem. Nawet nie do końca tych, które możemy zobaczyć z odtworzenia. Zastanawiałem się jak wyglądał początek piłki nożnej w Argentynie. I tak jak można było przewidzieć, szał na futbol zaczął się dzięki Anglikom, którzy w XIX w. pracowali w tym kraju. To oni dali początek pierwszym klubom i wymyślili dobry sposób na promocję tej dyscypliny oraz na możliwość sprawdzenia siły lokalnych drużyn.
Bardzo ciekawy był fragment, w którym poznawaliśmy początki najbardziej znanych klubów z Argentyny. Jak wyglądały początki reprezentacji, kto był ich pierwszym największym przeciwnikiem. Dowiadujemy się również tego, dlaczego pierwsze mistrzostwa świata były tak ważne dla Argentyńczyków.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałem się, że przy okazji piłkarskiej historii Argentyny poznam także dużo ważnych faktów z jej ogólnej historii. Piłka nożna była niezwykle blisko ważnych wydarzeń i rzeczy dla tego kraju. To sprawia, że można miłośnicy futbolu mogą poszerzyć swoją wiedzę nie tylko o sam sport. Argentyńska przeszłość nie była taka kolorowa i czasem potrzeba sukcesu oraz sam sukces potrafił wypełnić serca wszystkich ludzi w Argentynie.
Kto czytał już jakieś inne piłkarskie książki Jonathana Wilsona, wie, czego się spodziewać: rzetelność, drobiazgowość, dokładne badania źródłowe i dobre pióro. Przyznam jednak, że rozpoczęciem historii argentyńskiej piłki od XVI wieku (prolog) trochę mnie Wilson zaskoczył. Ale całkiem trafnie wiąże argentyńską mentalność piłkarską, przynajmniej tę z epoki Maradony i wcześniejszych, z polityczną historią kraju, a także społecznym rodowodem najstarszych klubów oraz samych zawodników. Czasem jednak przy lekturze relacji z meczów klubowych lub międzypaństwowych z udziałem argentyńskich drużyn włos się jeży na głowie. Jako osoba niebędąca fanatykiem piłki nożnej uważam, że jeśli nie potrafisz wygrać bez intencjonalnego faulowania, to nie potrafisz grać w futbol. "Instytucja" faulu taktycznego jest według mnie obrzydlistwem, a za faule złośliwe karałbym wielomiesięcznymi dyskwalifikacjami. Dlatego czasem czułem silny dyskomfort, zwłaszcza przy rozdziałach opisujących wyczyny klubu Estudiantes. Gdy już się człowiek dowie, przez ile dekad tolerowano w Argentynie stadionowy bandytyzm w wykonaniu tak kibiców, jak i piłkarzy, przestaje dziwić, że Argentyńczycy przeszli do porządku dziennego nad boiskowymi oszustwami i narkomanią Diego Maradony, a także absurdami uprawianymi przez niego na stanowisku trenera reprezentacji. Na szczęście to już przeszłość, a nad najnowszymi sukcesami reprezentacji Argentyny na topowych turniejach piętno nieuczciwości już nie ciąży. Książka zdecydowanie warta polecenia. Trochę dziwi jedynie, że tłumacz, często uzupełniający w swoich przypisach informacje podawane przez autora, ani słowem nie zająknął się na temat polskiego pochodzenia reprezentacyjnego zawodnika i efemerycznego trenera reprezentacji Argentyny (na MŚ 1974),Vladislao Capa. Mimo swojej skrupulatności Wilson o tym nie wspomniał, ale dla polskiego czytelnika jest to przecież istotne.